Blog

13. Wędrówka do Mashu: Od miasta duchów do hostelu z charakterem

japan

Wczesnym rankiem, z głowami ciężkimi jak ołowiane kule, obudziliśmy się u Dave’a. Nasz plan był prosty: wyjść cicho jak ninja, by nie obudzić naszego gospodarza. Niech sobie chłop pośpi. Ale ledwo wyszliśmy na zewnątrz, dopadło mnie jedno, ale za to niezwykle istotne pytanie: ‘Gdzie my, do cholery, jesteśmy?! Umówieni byliśmy w pubie, a przejażdżka taksówką do domu była jak jazda na karuzeli – długa i kręta. O rany! Nie zdążymy na pociąg! Wpadliśmy z powrotem do domu jak burza. Jak najdelikatniej, jak tylko się dało, próbowaliśmy obudzić Dave’a, ale spróbujcie wyrwać ze snu kogoś, kto 2 godziny temu położył się spać, a do tego jest porządnie wstawiony… Dave, zerwany ze snu, wyglądał, jakby zobaczył ducha. “Na dworzec, ” - wyszeptaliśmy a on, wciąż półprzytomny, zabrał nas tam swoim autem. Po drodze wróciły mu siły i chciał, żebyśmy zostali jeszcze trochę, ale my obiecaliśmy sobie, że już nie będziemy nadużywać jego gościnności. Nasze wątroby też wysłały telegram z podziękowaniami. Bedąc już w pociągu, ruszyliśmy na wschód, do Parku Narodowego Akan a dokładniej w stronę jeziora Mashu, znanego jako jedno z najczystszych jezior na świecie. Po długiej podróży, którą aż do przesiadki w Abashirii przespaliśmy, dotarliśmy do miejscowości Mashu około godziny 19. Cieszyliśmy się na wyczekiwany odpoczynek, ale Mashu o tej porze okazało się być bardziej miastem duchów niż turystyczną mekką.

Kobieta z plecakiem stojąca przy mapie z licznymi jeziorami, mapa jest napisana po japońsku
Brązowy pomnik mężczyzny, prawdopodobnie rybaka, unosi jedną rękę w górę, trzymając nieokreślony przedmiot

Na szczęście, w jedynym otwartym lokalu, miła obsługa zadzwoniła dla nas po taxi. Ale to nie był koniec naszych przygód. Gdy dotarliśmy do hostelu, okazało się, że nie ma tam terminala do płatności kartą, a nasze portfele były bardziej puste niż pełne. W tym momencie, miałam już wszystkiego dosyć. Byłam pewna, że nic i nikt nie zmusi mnie do opuszczenia tej wygodnej sofy w recepcji. Widząc moją determinację, zostania w hostelu, sympatyczny Japończyk na dyżurze zaoferował się, że odwiezie nas z powrotem do miasta, byśmy mogli wypłacić gotówkę z bankomatu. • Ryokan: Luksus w Japońskim Stylu W końcu trafiliśmy do pokoju w stylu ryokan. Dla niewtajemniczonych: to nie jest miejsce, gdzie znajdziesz wysokie łóżka i krzesła. Zamiast tego, czeka na ciebie materac na podłodze, niski stolik i siedzenie na kucaka. To japońska wersja luksusu, gdzie minimalizm i tradycja idą w parze z komfortem. Poduszka? Nie spodziewaj się puchu, ale coś równie twardego i zdumiewająco wygodnego. To był nasz pierwszy ryokan i, choć może nie każdemu wyda się to szczytem luksusu, muszę przyznać, że wyspaliśmy się wyśmienicie.

Kobieta siedząca na kucaka na podłodze w pokoju w stylu ryokan, obok łóżka