11. Przygoda, której prawie nie było! - Okolice Biei
Po naszej przygodzie w Nakafurano, pełni entuzjazmu, ruszyliśmy dalej. Kiedy wysiedliśmy na dworcu Bibaushi z planem wynajęcia rowerów i marzeniami o przejażdżce wśród malowniczych pól kwiatowych, takich jak “Shikisai-no-Oka” czy “Orute Hill“, nasze plany szybko runęły jak domek z kart. Okazało się, że rowery trzeba było oddać do godziny 18. A trasy? Szybkie kalkulacje pokazały nam, że nawet gdybym pedałowała z prędkością światła, nie bylibyśmy w stanie wiele zobaczyć. No cóż, nie było nawet szansy zaczynać. Być może moglibyśmy znaleźć nocleg i zostać na noc, ale w Asahikawie czekała na nas rodzina, która otworzyła przed nami drzwi swojego domu. A kiedy ktoś jest tak gościnny, po prostu nie można odmówić.
Więc co tak naprawdę udało nam się zobaczyć? Zielone dynie Hokkaido, w swoim naturalnym środowisku. Od teraz, za każdym razem gdy będę kupować dynię Hokkaido na zupę, na pewno przypomni mi się to miejsce. Ah, no i oczywiście kozę, która siedziała w swoim drewnianym domku na podwyższeniu – ekskluzywny widok, nieczęsto dostępny dla przeciętnego turysty. (Ciekawe, czy koza również będzie mi się przypominać przy każdej dyni?;))
Resztę czasu spędziliśmy na skromnym dworcu kolejowym, czekając na pociąg, wyjadając resztki prowiantu i odpoczywając przed wieczornymi przygodami, które czekały na nas, choć jeszcze o nich nie wiedzieliśmy.
Porady dla przyszłych odkrywców Biei – dla przelotnych i nie tylko